
Title | : | Wada (Bernard Gross, #2) |
Author | : | |
Rating | : | |
ISBN | : | 8366278522 |
ISBN-10 | : | 9788366278523 |
Language | : | Polish |
Format Type | : | Paperback |
Number of Pages | : | 536 |
Publication | : | First published May 19, 2019 |
Awards | : | Nagroda Wielkiego Kalibru Nagroda Czytelników (2020) |
Groźne burze nad Chełmżą i nieznośne sierpniowe upały. Na leśnej polanie w pobliżu jeziora komisarz Bernard Gross trafia na pusty, zakrwawiony namiot. Stopniowo odkrywa wokół niego znacznie więcej śladów krwi. Wszystko wskazuje na brutalną zbrodnię, której ofiarą mogła paść młoda kobieta. Kłopot w tym, że Gross nie ma żadnego punktu zaczepienia. Brak ciała ofiary, narzędzia zbrodni i sprawcy. Zbyt wiele niewiadomych i zbyt wiele mylnych tropów, którymi musi podążyć, by w gęstniejącym mroku odnaleźć przerażającą prawdę. Prawdę, która odsłoni rodzinną tajemnicę sprzed wielu lat.
Wada (Bernard Gross, #2) Reviews
-
Trupa nie ma, za to są seks i modele do sklejania.
Czuć, że Małecki jest nieodrodnym synem pisarstwa Katarzyny Bondy, bo Wada jest:
a) przegadana - powieść liczy niemal 600 stron - prawie 17 godzin słuchania, to samo dałoby się opowiedzieć na 400 stronach, ale nie, bo przecież książka musi być:
b)"przeobyczajona". Nie, to że Bernard (nietypowe imię łatwiej zapamiętać czytelnikowi, na każdym kursie kreatywnego pisania wam to powiedzą) Gross (jednosylabowe nazwisko też) skleja modele nie sprawia, że jest bardziej autentyczny, raczej bardziej nudny i tylko książka się wydłuża o pasjonujące sceny sklejania modeli, no i oczywiście muszą być problemy z nastoletnim synem i żona w śpiączce, bo bez tego nie będzie tematu na kolejne tomy - rozumiem, trzeba z czegoś żyć - ale już:
c) upchnięte wszędzie na siłę nieporadne sceny seksu (słowo sutki pada 8 razy przez pierwsze 4 godziny słuchania, za to konkatedra zaledwie 5 przez całą książkę) nudzi bardziej niż modelarstwo, ale przejdźmy do tego co najważniejsze, czyli do:
d) warstwy kryminalnej. Jest miejsce zbrodni, nie ma trupa - fajne, intrygujące, tylko, że to pułapka! akcja jest przegięta pod względem zbiegu okoliczności łączącej dwa główne wątki kryminalne i rozwleczona tak, że momentami byłem bliski odpuszczenie sobie lektury i chociaż w drugiej części nieco się rozkręca i rekompensuje nieco seks, modele i smutek Grossa, to jednak nie rekompensuje w pełni godzin poświęconych na lekturę.
Wnioski? Życie jest za krótkie na średnie, do tego przegadane, powieści kryminalne. -
CZARNE CHMURY
Co byście zrobili, gdyby przyjaciel dał wam do oceny swoją naprawdę źle napisaną powieść? Nie wystarczyłoby się wymigać mówiąc - pierwszy rozdział trochę się dłuży, albo - weź i wytnij parę scen z żoną, bo niepotrzebne. Można by tylko powiedzieć - wiesz, stary, tę książkę to właściwie trzeba by napisać od nowa. Żaden z długiej listy przyjaciół, którym Robert Małecki złożył gorące podziękowania za pomoc przy pisaniu tej powieści nie odważył się na coś takiego. Nawet to rozumiem. Sama chyba też nie miałabym serca, gdyby chodziło o bliską mi osobę. Na szczęście, nie przyjaźnię się z autorem, więc mogę napisać to, czego nie powiedzieli mu przyjaciele.
Chwaliłam niedawno Roberta Małeckiego przy okazji „Skazy”, że tak ładnie rozwija się twórczo, a tymczasem moje zachwyty były przedwczesne. Po lekturze „Wady” mam wrażenie, że autor cofnął się w rozwoju o lata świetlne.
Książka jest niemiłosiernie przegadana. Zaczęłam, niestety, słuchać audiobooka więc wszystkie dłużyzny wyszły jak szydło z worka. Płynący z głośnika stek niepotrzebnych przekleństw również nie pomagał w odbiorze. Nie pomagał też lektor, który co trzecie zdanie wzdychał.
Autor celebruje opisy nie mające żadnego wpływu na przebieg akcji, tak jakby płacili mu od słowa i za wszelką cenę musiał nadmuchać objętość. To się nie sprawdza w kryminale. Czasem opisy budują klimat, ale Małecki używa wciąż tych samych, zgranych motywów i sformułowań, i to jest niestrawne w tak dużym natężeniu. „Smagały go gorące podmuchy niespokojnego wiatru. W oddali na nieboskłonie dostrzegł zwarte pola czarnych chmur”. „(…) z plaży przegoniły ich zbierające się nad jeziorem kłębowiska ciężkich stalowych chmur. Porywisty wiatr wyginał gałęzie drzew i krzewów, szarpał przybrzeżną trzciną”. „W zniekształconej powierzchni wody odbijały się ciemne chmury”. „(…) pierwsze grube krople deszczu uderzyły o granatową plandekę przyczepy. Tuż obok złowrogo zaszumiały drzewa”. „(…) uczucie to wzmagał silny wiatr, który gnał czarne chmury nad opustoszałe, gotowe na kolejną ulewę miasto”.
W celu uatrakcyjnienia fabuły autor wprowadza tak pożądane ostatnio przez wydawców sceny bara-bara. Już słyszę w głowie głos redaktora: więcej seksu, Małecki, więcej seksu! Jednak ekscesy seksualne Moniki Skalskiej mają taki sam wpływ na akcję, jak opisy przyrody - są tylko zapychaczami.
Wątek z nowym policjantem który, oczywiście przypadkowo, ginie w wypadku samochodowym nie ma żadnego uzasadnienia. Opóźnienie śledztwa o kilka dni nic nie zmienia, pozostali policjanci i tak w końcu dowiadują się tego samego. Gdyby chociaż to nie był wypadek, tylko na przykład ktoś się chciał go pozbyć. Albo gdyby z powodu wyrzutów sumienia za tę śmierć, Gross naprawdę odszedł z policji. Ale nic z tych rzeczy. Wprowadzenie wątku, tylko po to, aby dorzucić komisarzowi kolejną traumę? Po co? I tak ma ich wystarczająco dużo.
Książka roi się od błędów rzeczowych, które powinna wyłapać redaktorka. Robert Małecki zamiast składać jej podziękowania za dobrą robotę, powinien złożyć reklamacje. Dwa lata po zdarzeniu ktoś złożył anonimowy donos, że pod dom zaginionej kobiety podjeżdżał czerwony polonez. Policja odnalazła samochód i uznała, że to nie mógł być ten polonez, ponieważ samochód nie wyjeżdżał z garażu, i przez trzy tygodnie zbierał na masce kurz. Tylko, że zdarzenie miało miejsce dwa lata wcześniej, więc jakie znaczenie może mieć trzytygodniowy kurz?
Najwięcej błędów pojawia się w wątku harcerskim, który w ogóle jest tutaj ni przypiął, ni przyłatał. Równie dobrze wszystko mogło rozegrać się na kolonii albo zwykłym obozie, albo gdziekolwiek. Jeśli już jednak osadza się akcję w tak charakterystycznym środowisku, wypadałoby cokolwiek o nim wiedzieć. Jeśli przeczyta tę książkę ktoś, kto miał coś wspólnego z harcerstwem, włosy staną mu na głowie, i to bynajmniej nie z tego powodu, że każdy występujący tu harcerz to czarny charakter - albo gwałciciel, albo oszust, albo morderca. Na obozach harcerskich nie używa się słowa „opiekun”. Są funkcje: komendant, drużynowy, oboźny, zastępowy. Komisarz Gross, gdy pojechał na obóz, na pewno został o tym poinformowany. Autor już nie. Pięćdziesięcioletni harcmistrz pełni na tym obozie funkcję skarbnika? Chyba kwatermistrza, bo to on trzyma kasę. Autor z uporem używa też sformułowania „koszula harcerska”. Koszule to były w ZSMP albo HSPSie (jeśli pamiętacie jeszcze, co to było). W harcerstwie są mundury, mundurki, ewentualnie bluzy od mundurów. A lilijka, to lilijka, a nie harcerska przypinka.
Najgorsza jest jednak sama intryga – wymyślona na kolanie, ledwie zafastrygowana. Stąd pewnie te zapychacze. Łatwiej wsadzić dwie strony opisu klejenia modelu motocykla, niż wymyślić, jak sensownie poskładać wszystko do kupy. Przypadek goni przypadek, a rozwiązanie intrygi jest pełne absurdów, jeszcze gorszych niż u Mroza. Ale Mróz przynajmniej mniej przynudza.
Słaby jest już punkt wyjścia. Komisarz Gross znajduje zakrwawiony w środku namiot i od razu wie, że popełniono w nim morderstwo. Nie ma trupa, narzędzia zbrodni, zabójcy, a komisarzowi nawet nie przyjdzie do głowy, żeby sprawdzić, czy to nie jest na przykład krew oprawianego w tym namiocie jelenia. Jasnowidz, po prostu. Prokurator oczywiście nie chce wszczynać śledztwa, i słusznie, ale jest tak wredny i mówi takim językiem, żebyśmy nie mieli wątpliwości, że to zły prokurator jest.
Zaraz potem, odchodzący na emeryturę, schorowany policjant przekazuje Grossowi teczki ze swoimi nierozwiązanymi sprawami sprzed wielu lat, no i oczywiście sprawa z jednej z teczek musi wiązać się z domniemanym morderstwem. No cóż za fantastyczny zbieg okoliczności!
Dalej jest jeszcze gorzej, ale tu już nie obejdzie się bez spoilerów. Uwaga! Jeśli macie zamiar przeczytać tę książkę, tu musicie przerwać!
Doczytać sobie można tu:
https://www.czytacz.pl/2020/01/robert... -
Kto twierdzi, że lepsze jest jest wrogiem dobrego, chyba nie czytał Małeckiego i jego serii z Bernardem Grossem. Pierwszy tom był naprawdę dobry, drugi jeszcze lepszy i pójdę o zakład, że trzeci będzie kolejną gwiazdkę wyżej. Autor ma wyjątkowy talent do wodzenia czytelnika za nos. To mi się praktycznie nie zdarza, żebym nie znała rozwiązania aż mi ono nie zostanie podane na tacy. A tutaj, o proszę, takie cuda. Chociaż nie, to nie tylko talent, to również kawał ciężkiej pracy. Brawo panie autor! :) Mówiłam to już w poprzedniej recenzji, ale powtórzę: te historie kryminalne są takie normalne. Mogłyby się wydarzyć. Nie mylcie jednak tego z prostymi historiami, bo o tej książce można powiedzieć wszystko, ale nie to, że fabuła była prosta czy przewidywalna. Polecam każdemu wielbicielowi kryminałów :)
Ps. Cytat dla smaczku: „- Cześć, Bernardzie - powiedziała chuda, wysoka i zgarbiona lekarka. Krótkie kręcone włosy okalały jej twarz. Gross nigdy nie odważył się nazwać ich koloru. Wydawały mu się po prostu wypłowiałym z czasem blondem, poprzetykanym gdzieniegdzie siwymi nitkami”. A teraz ręka do góry komu w głowie aż krzyczy „świński blond” ;) -
*4,5
Ta książka była wspaniała! Początek nieco nudny, ale od setnej strony nie mogłam się od historii oderwać. Rewelacyjnie wymyślone wątki oraz dwie sprawy (z przeszłości oraz teraźniejsza), które są rozwiązywane równolegle. Nie przewidziałam zakończenia za co duże brawa.
Są też słabsze strony ten książki, ale pojawiają się one już w tomie pierwszym, czyli poboczne wątki przedstawiające problemy osobiste bohaterów, które mnie nie interesowały, bo nie wnosiły nic do wątku kryminalnego. Poza tym wydarzenia związane z żoną Grossa są powtarzane od części pierwszej w kółko to samo, co mnie męczy, bo ile można czytać o tym samym, ale ubranymi w inne słowa. Fragmenty te omijałam.
Gdyby odpuścić i skupić się tylko na kryminale to jest to książka niemalże idealna. Jednak mimo to i tak jest jedna z lepszych książek przeczytana przeze mnie w tym roku. -
Niestety zawiodłam się na tej części.
Zbyt dużo zbiegów okoliczności oraz wątków które miały zerowy wpływ na przebieg historii. -
Bardzo dobry polski kryminał. Akcja ani na chwilę nie zwalnia a intrygujące śledztwo ciągle trzyma w napięciu, które autor umiejętnie potęguje. Pamiętam, że podobne wrażenie wywarły na mnie kryminały Zygmunta Miłoszewskiego, więc jego fani na pewno nie zawiodą się podczas lektury "Wady".
-
Kolejny kryminał Małeckiego mnie nie rozczarował, co więcej, podobał mi się jeszcze bardziej niż Skaza. Okazuje się, że w mojej opinii jestem dość odosobniona, ale całkowicie uległam czarowi Małeckiego. Uwodzi mnie swoim językiem, kreowaniem małomiasteczkowego świata, niespieszną narracją, na pozór nic nie wnoszącymi scenami. I to mówię ja, która nie znosi wodolejstwa. Wychodzi na to, że po prostu polubiłam Grossa i jego modelarstwo. I spokój, rozwagę.
W Wadzie jest upalnie, sierpniowo, cała Chełmża nad jeziorem, wakacje i radosny nastrój. Oh wait, radosnego nastroju nie ma, bo upał i oddychać się nie da, no i ten namiot nad jeziorem. Namiot pusty, ale w środku krwi jak po zarzynaniu świni, a nieopodal kobiece majtki. To wszystko śmierdzi zabójstwem na kilometr, chociaż nie ma denata. Gross nie odpuści, choć początkowo wszystkie poszlaki prowadzą na manowce. Niby w okolicy odbył się obóz harcerski, a na nim dziwne wydarzenia związane ze zniknięciem komendanta, a przy namiocie znaleziono harcerską lilijkę, ale dalej nie sposób powiązań tych wydarzeń.
Ciąg dalszy:
https://przeczytalamksiazke.blogspot.... -
Oj to się rozlazło i to bardzo.
Książka ma te same wady, co pierwszy tom, jednak to, że ten jest tak gruby dodatkowo je uwypukla. Na Wadzie niestety bardzo łatwo jest się zmęczyć i co najgorsze, znudzić. Za dużo wątków obyczajowych, seksu, powtarzanie tego samego co we wcześniejszym tomie.
Sama zagadka kryminalna, to jeden wielki zbieg okoliczności. -
Z dużą przyjemnością czytałam przez 3/4 książki, a później nastąpiło rozwiązanie zagadki i elementy układanki po prostu mi nie pasują do siebie. A właśnie logikę cenię w kryminałach najbardziej. Może ktoś mnie poratuje? (uwaga, spoiler)
1. czemu mąż zaginionej chciał się pozbyć syna (sprzedać)? jak by to ukrył przed rodziną żony (było info, że teściowa pomagała po porodzie)? czy to był nie jego syn? jeśli tak, to kogo? motyw finansowy mnie nie przekonuje, bo napisane było, że w skrg interes się kręcił i popsuł dopiero po komunie
2. czemu siostra chciała zabić brata? naprawdę, jaki był powód? dalej: finansowy mnie nie przekonuje, za mało zarysowana patologia w tym zakresie. Dodatkowo przekonująco autor opisał, że jej zależy na odszukaniu matki i brata
3. czemu mąż zaginionej męczył co roku policję, jak wiedział, co się stało
4. czy nikt z policjantów przyjmujących zgłoszenie o zaginięciu nie zwrócił uwagi, na świeżo skopaną ziemię w ogródku? przecież jakaś wizja lokalna być musiała
5. czemu mąż zaginionej na gwałt wyprzedawał działki? czemu akurat teraz?
to tak z grubsza😊 -
"Stale mu coś umykało. W jego myśleniu był jakiś błąd, wada, z którą nie potrafił się uporać."
"Wada" to tytuł drugiego tomu cyklu, którego głównym bohaterem jest komisarz Bernard Gross.
Sięgając po tę książkę nie miałam najmniejszych wątpliwości, ja po prostu wiedziałam, że to będzie rewelacyjna lektura! I co? I miałam rację!!! Jestem zachwycona i w pełni usatysfakcjonowana. Książki pana Roberta Małeckiego mogę polecić każdemu, w ciemno!
Na polanie w pobliżu jeziora Gross odnajduje pusty, zakrwawiony namiot. Ślady wskazują na gwałt i morderstwo. Niestety sprawa nie jest tak oczywista. Brak narzędzia zbrodni, sprawcy, a przede wszystkim ciała nie ułatwia śledztwa komisarzowi. Dodatkowym problemem jest prokurator Legner, który nie bardzo wierzy w teorię Grossa o popełnionym morderstwie.
Mimo wszystko komisarz się nie poddaje. Wraz z Moniką Skalską starają się rozwiązać sprawę, która okaże się jedną z najbardziej skomplikowanych w ich karierze.
Z każdym nowo odkrytym faktem śledztwo coraz bardziej się komplikuje i oddala policjantów od rozwiązania zagadki.
W tym samym czasie komisarz próbuje rozwikłać jedno z niewyjaśnionych śledztw swojego byłego przełożonego. Chodzi o zaginięcie sprzed trzydziestu lat. Krystyna Palacz wraz z synem wyszła z domu i nigdy do niego nie wróciła.
Czy komisarz Bernard Gross odkryje prawdę? Co stało się na polanie i gdzie jest ciało?
"Wciąż nosił w sobie winę, jak podskórną zadrę. Była w nim dopiero od dziesięciu lat, ale miał wrażenie, że towarzyszy mu od zawsze"
Małecki po raz kolejny stworzył historię, którą ja "kupiłam" od pierwszych stron. Bez wylewania litrów krwi, jak mało kto potrafi wciągnąć czytelnika w wir wydarzeń. Jestem pod ogromnym wrażeniem lekkiego stylu autora i bardzo się cieszę, że kolejny raz było mi dane delektować się każdą napisaną przez niego stroną.
Ogromnym plusem tej książki są również świetni bohaterowie. Tacy prawdziwi, ludzie z krwi i kości. Z wadami, rozterkami, tęsknotami i problemami, które dotykają nas wszystkich. Naprawdę nie sposób ich nie lubić.
Co tu dużo gadać, chapeau bas panie Robercie! Ja jestem na tak! "Wada" to rasowy kryminał z zakończeniem, które zaskoczy nawet najbardziej wymagających czytelników!
A ten kto jeszcze nie czytał książek Małeckiego, powinien jak najszybciej naprawić swój błąd!
Czytajcie, bo naprawdę warto! -
Grossa zdążyłem polubić przy poprzedniej części, ale idzie się czasem pogubić.
Intryga dość grubymi nićmi szyta. Same wydarzenia też, choć pewnie chodzi o "realność", bo błądzenie i ślepe tropy są bardziej realne...ale trochę nieścisłości jest. -
Z "Wadą" miałam taki sam problem, jak z pierwszą częścią serii z Bernardem Grossem, czyli ze "Skazą" - mniej więcej przez połowę książki bardzo się nudziłam, bo zwyczajnie mi się dłużyło. Sprawa zabójstwa bez ofiary, bez ciała zasiała ziarno niepewności i zaciekawienia, ale akcja była tak mozolna, że chętniej sięgałam po inne tytuły niż po ten (najczęściej mam rozgrzebane więcej niż jedną książkę jednocześnie). Jednak jakoś w połowie coś się ruszyło i od wtedy ciężko mi było odłożyć czytnik choćby na chwilę, bo MUSIAŁAM wiedzieć, co będzie dalej. Książka, jak i cała seria (chyba - trzecia część jeszcze przede mną) jest warta uwagi i mimo powolnego rozwoju akcji, oceniam ją bardzo pozytywnie. Jedyne, co mnie jeszcze bardzo zasmuciło, już pomijając sam pseudonim "Komisarza Śmierć" i jego nabycie, to życie rodzinne Grossa, a właściwie jego brak.
-
"Wada" to druga część serii o Bernardzie Grossie. Komisarzu specyficznym, dokładnym, mającym dobry zmysł obserwacyjny. Akcja książki opiera się na dwóch zbrodniach współczesnej i sprzed lat. Dzieje się tu tyle, że czasem trudno się połapać o co chodzi, co z czym ma związek. Kiedy już domyślamy się o co chodzi następuje zwrot akcji i jesteśmy w punkcie wyjścia. Lubię tego typu prowadzenie akcji, tajemnice i czasem dziwne powiązania i rozwiązania. No i oczywiście zaskakujące zakończenia. Przyznam, że były fragmenty które omijałam jak np. Sprawa żony komisarza, która wydaje mi się być skopiowana z pierwszej części i pojawia się również w trzeciej
-
Znalazłam w tej książce wszystko czego szukam w dobrym kryminale. Nie ma tu mordercy-sadysty, który zabija długo i brutalnie, a potem rozciąga zwłoki na jakimś odwróconym krzyżu z kości małych dziewczynek bawiąc się potem w ciuciubabkę z lokalną policją. Tutaj nie ma ciała, ani pewności ze jakiekolwiek morderstwo miało miejsce. Jest za to zagadka, do której jest coraz więcej pytań a coraz mniej odpowiedzi, jest przyroda i ciekawi ludzie, którzy prowadzą sprawę. Wątek obyczajowy tez w odpowiedniej dawce. Nie mogę doczekać się kolejnych części!
-
Pierwszy mój kontakt z tym autorem. Pierwsze wrażenie - sporo podobieństw do cyklu z Harrym Hole (choć nie jest to jakaś kalka - ot - podobieństwo nastroju, postawa głównej postaci). Czyta się nieźle, choć niektóre wątki dodane są nieco na siłę. Nie chodzi nawet o to, czy przeszkadzają, ale o to, że nie pasują do klimatu całości. Jakby po napisaniu książki ktoś powiedział autorowi - hej, Robert, dorzuć trochę seksu i młodzieżowego slangu, bo to teraz modne. Trochę szkoda. Ale tylko trochę.
Mocna czwórka. -
Kurcze mam taki problem z tą częścią, bo bardziej niż w poprzedniej rzucało mi się w oczy jakieś nieprawdopodobieństwo możliwości wystąpienia pewnych sytuacji, tak samo przekomplikowanie i zaplątanie relacji postaci do wszelkich granic. W pewnym momencie się pogubiłam kto, z kim i dlaczego i jak do tego doszło, więc trochę opuszczam ocenę. Niemniej jestem pod wrażeniem warsztatu pana Małeckiego i niezmiennie na plus długość książki. Mam nadzieję, że 3 część podpasuje mi bardziej i na pewno będę sięgać po inne powieści. Polecam i tak!
-
Kolejne śledztwo komisarza Bernarda Grossa w Chełmży toczy się niespiesznie, można by wręcz rzec ospale. Wypadki nabierają tempa dopiero w końcówce, kiedy to teraźniejszość miesza się z przeszłością, a wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce. Robert Małecki bez żadnych skrupułów gnębi Grossa, wystawiając go na egzystencjalne próby. Jednak policjant ten tak łatwo się nie poddaje, chociaż czasem trudno mu spojrzeć samemu sobie w oczy. No cóż, „vis maior”...
-
4 4,5/5 🌟
Bardzo dobra powieść kryminalna, w pierwszej połowie momentami czułam przesyt wątków, osób i miejsc, a z tego powodu zagubienie +znuzenie, ale z biegiem akcja stała się bardzo wciągająca.
Rozwiązanie było bardzo dobre, skomplikowane i dopracowane. Wybitne wykreowanie realistycznych postaci. -
Początkowo byłam nastawiona nieco sceptycznie do idei ksiazki. Pierwsze rozdziały były lekko chaotyczne i musiałam się wracać żeby połapać się kto jest kim. Mimo wszystko uważam „Wadę” za dobry kryminał, z nawet ciekawymi wątkami.
Co niepotrzebne? Rozległe opisy modelarskiej pasji Grossa i aż brutalne sceny erotyczne… -
Świetny kryminał, intrygujące śledztwo i ciekawa postać głównego bohatera. Czekam na kolejny tom!
-
Moją recenzję na temat tej książki znajdziecie
TUTAJ.
Zapraszam! -
Dalszy ciąg przygód komisarza Grossa w Chełmży.
-
Wciąga ten świat Chełmży i okolic. Taki trochę islandzki klimat, chociaż w Polsce.
-
4,5
-
4.3 /5 ⭐
Plusik za zawiłą historię oraz moją ulubioną okolicę.